wtorek, 5 maja 2015

"Ludzie jak bogowie" - Siergiej Sniegow

  „Ludzie jak bogowie” Siergieja Sniegowa to trzytomowa powieść sci-fi, wydana w latach 1966-1977. Epopeja, która mnie wciągnęła w międzygwiezdny wir wyobraźni.


Siergiej Aleksandrowicz Sniegow (1910-1994) – rosyjski fizyk, filozof, pisarz. Zakazano mu filozofowania, więc podjął pracę jako inżynier w zakładach przemysłowych. Aresztowany w związku z oskarżeniem o spisek wymierzony we władze ZSRR, po 9 miesiącach w Łubiance (więzienie śledcze w siedzibie NKWD) spędził 10 lat w łagrach. Nie mógł kontynuować kariery naukowej, zaczął więc pisać, zyskując… zakaz publikacji. Ostatecznie podjął próbę dotarcia do odbiorców za pośrednictwem fantastyki i stworzył w tej odmianie gatunkowej kilkadziesiąt opowiadań oraz powieści. W fantastykę mogli go cmoknąć.


Wiem, że dzisiaj, kiedy postęp jest tak ogromny i gwałtowny, informatyka, mechanika, mechatronika i ogólnie wszelkie dziedziny nauk społecznych, technicznych, przyrodniczych na wielokrotnie bardziej zaawansowanym poziomie niż w latach 70. XX wieku, można tworzyć w literaturze takie teorie, przypuszczenia, urządzenia, technologie, procesy, zjawiska, które przewyższają literackie fantazmaty ubiegłego stulecia, jednakże mając na uwadze czas powstania powieści, nie można nie docenić wyzwania postawionego przyszłości, jakiego dokonał Sniegow swoimi podróżami w czasie i przestrzeni. I nie jest to jedyny dostrzegalny walor jego twórczości. Trylogia wciąga i zasysa, potrafi też szarpnąć strunę emocji.
Wcześniej książek z półki science fiction nie czytywałam. Przymusowy w podstawówce Pirx i polecony przez znajomego „Pomnik” Biggla, "Fiolet" Magdy Kozak - to wszystko. Zainteresowanie nimi zaczęło się dopiero budzić. Jeśli chodzi o literaturę tego typu, jestem na etapie Łajki - wystrzelona w przestrzeń obcej mi fantastyki naukowej.

   Cała trylogia jest zapisem trzech podróży kosmicznych, opowiedzianych przez jednego z najważniejszych członków załogi - Elego. Sniegow stworzył cały szereg równoważnych postaci, do których należą między innymi Romero, Wiera, Allan, Lusin, André, Olga i Leopold, Kamagin, Osima, Orlan czy Trub, a to tylko część z nich i przyznam szczerze, że jestem pełna zachwytu nad tym, w jaki sposób, mimo tak dużej liczby bohaterów, każdemu z nich nadał wyjątkowy charakter i znaczenie, które nie pozwala usytuować ich na pobocznych pozycjach i rodzi przywiązanie. Wielu z nich zginie...

  Ludzkość zapomniała już, czym jest wojna. Udało się wypracować system społeczny, w którym współdziałanie dla dobra człowieka wyklucza powstawanie konfliktów rozwiązywanych siłą i umożliwia pełniejszy rozwój. Podporządkowano tej idei wszelkie osiągnięcia. Otoczenie zostało w znacznym stopniu zmechanizowane, aby zapewnić liczne wygody oraz bezpieczeństwo. Komputery wywoływane myślą pomagają podejmować decyzje, przewidywać konsekwencje, chronić zdrowie, znaleźć najlepsze rozwiązania. Przemieszczanie się z miejsca na miejsce i decydowanie o otaczających warunkach może być dyktowane zwykłym kaprysem.
Eksploracja kosmosu doprowadziła do odkrycia nowych form życia, mniej doskonałych od człowieka, ale otwartych na współpracę. Budowane są słońca i planety, kontrolowane warunki atmosferyczne. Pojazdy kosmiczne z napędem fotonowym to w tym świecie przeszłość. Tutaj wykorzystuje się efekt anihilacji (destrukcji masy) oraz proces do niej odwrotny (przeobrażenie przestrzeni w masę).

Na sztucznej planecie Orze organizowana jest konferencja, będąca podwaliną sojuszu międzygwiezdnego. Najważniejszym jej problemem staje się jednak odkrycie przesłanek o istnieniu nowych mieszkańców Wszechświata, będących realnym zagrożeniem dla innych. Nad wszystkimi zawisa widmo wojny…
Na granice znanych dotąd obszarów przestrzeni kosmicznej wyrusza ekspedycja badawcza.
Poszukiwanie istot podobnych człowiekowi, heroiczna walka z Niszczycielami, zagubiony w kosmosie ponad 500 lat wcześniej statek, technologie przewyższające to, co znane człowiekowi w dziedzinie komunikacji czy przekształcania przestrzeni – oto z czym się zmierzą bohaterowie w pierwszym tomie pod tytułem "Dalekie szlaki" (w niektórych wydaniach "Galaktyczny zwiad").


Tom drugi - "W Perseuszu" to relacja z kolejnej wyprawy, znacznie lepiej przygotowanej pod kątem technicznym i organizacyjnym: wyciągnięto wnioski, oszacowano ryzyko, udoskonalono łączność, a co więcej - zyskano pewność, że ludzka ingerencja jest koniecznością, bo w skupisku gwiezdnym Perseusza odnaleziono życie... życie zagrożone przez wrogą cywilizację. Dowództwo nad eskadrą gwiezdną obejmuje Eli. Najistotniejszym elementem tej wyprawy będzie poznanie dwóch nacji: Niszczycieli (w kolejnym tomie zwanych Demiurgami) oraz Galaktów. Zasadnicza różnica pomiędzy nimi jest taka, że pierwsi mechanizują organizmy żywe, drudzy ożywiają mechanizmy. Galaktowie stali się niewolnikami stworzonych przez siebie myślących maszyn i w obawie przed utratą pozornego bezpieczeństwa nie podejmowali walki z dominującymi nad nimi mechanicznymi Niszczycielami, a jedynie utrzymywali linię obrony.
Muszę zwrócić uwagę na wspaniałe przemówienie admirała Elego - zdecydowanie najlepszy moment historii - który uświadamia Galaktom, że to, co im najbardziej zagraża, to ich własny strach i nie bierność względem wroga, a tylko nieustanny rozwój i doskonalenie dają możliwość zapewnienia sobie bezpieczeństwa, ponieważ środki skutecznie pozwalające utrzymać się przy życiu dzisiaj, jutro mogą okazać się niewystarczające. Eli podkreśla, że "im większy nacisk, tym większa potęga ukrytej opozycji" co oznacza, że im większy mamy potencjał, tym bardziej przeciwnik chce nas ograniczyć, zniewolić. Przekuł tym samym poczucie bezsilności w świadomość siły.
Druga wyprawa przyniosła odpowiedzi... i kolejne pytania. Okazuje się bowiem, że gdzieś we Wszechświecie istnieje jeszcze większa potęga - Ramirowie.

"Pętla wstecznego czasu"
Dwadzieścia lat później wyrusza kolejna wyprawa, dowodzona przez Olega, syna André. Eli zostaje kierownikiem naukowym. Celem jest odnalezienie cywilizacji Ramirów. Tym razem odkrywają Ginące Światy, trafiają do jądra Galaktyki i usiłują wydostać się poza czas. Trudno mi nie dostrzec przekazu po przeczytaniu ostatniego z rozdziałów: tkwienie w przeszłości destabilizuje nasze życie, blokuje nas i choć przeszłość i przyszłość są ważne, nie możemy dopuścić do tego, aby nie pozwalały wykorzystać teraźniejszości. Wyciągnęłam z tej części bardzo osobiste wnioski.

  Kończąc recenzję i polecając trylogię "Ludzie jak bogowie", nawiążę jeszcze do samego tytułu. Nie wiem co chciał poprzez niego przekazać autor - czy nieograniczoność możliwości naszego rozwoju jako gatunku ludzkiego, czy cechy wynoszące ludzkość na poziom, który uprawnia i zobowiązuje nas do roli strażników porządku, koordynatorów współpracy pomiędzy wszystkimi istotami myślącymi, obrońców słabszych, bo oba te aspekty człowieczeństwa wielokrotnie podkreśla. Myślę jednak, że dobrym podsumowaniem mógłby być ten cytat, dotyczący natury człowieka:

„(…) możecie utrzymać się przy życiu jedynie w bardzo wąskim zakresie warunków. Niemoc w obliczu każdego z żywiołów skompensowaliście tak, że sami staliście się najpotężniejszą z sił natury.” Fiola z Wegi

1 komentarz:

  1. Bardzo dobre streszczenie i podsumowanie mej najukochańszej powieści SF, która była w ogóle pierrwszą książką jaką zakupiłem osobiście w wieku lat dziesięciu. To było pierwsze wydanie tej książki w Iskrach w serii Fantastyka i Przygoda. Po tylu latach naiwności nie trzeszczą. Były celowe. Smaczki, które świetnie poukrywał przed cenzurą nadal smakują. Skąd i dlaczego Taniew wziął się w więzieniu? My wiemy.

    OdpowiedzUsuń