poniedziałek, 2 lutego 2015

Kakaowi rycerze

Opowiem Wam bajkę. 
Była sobie brzydka księżniczka zakochana w czarnym rycerzu, który był złym człowiekiem i codziennie polerował lancę, by strącać swoje rywalki z koni. Taaak… rywalki, bowiem zły czarnuch nigdy nie stawał przeciwko mężczyźnie (chyba że zachodząc ich… ekhem… od tyłu lub poniżej pasa). Brzydula sama nie była do końca dobra, bo wiadomo przecież, że to dobro i piękno stanowią parę, tak przynajmniej twierdzi świat, wybaczając złe uczynki pięknym i osądzając za nie brzydkich. Jednak perfidny rycerz grzebał w jej sercu, aż rozmontował je na części i znalazł tę jedną dobrą, czystą, nieskalaną, bo chyba nawet nigdy nie użytą. Ukradł ją. 
Wracając do głupoty rycerza… wyzywał na pojedynek damy, a gdy nie chciały podejmować z nim walki, zarzucał im tchórzostwo, prowokując do zmierzenia się z jego sterczącą lancą. Księżniczka, wtedy jeszcze przekonana o jego szlachetności, po wielu namowach zgodziła się na uczciwy pojedynek. Niestety rycerzyka poniósł pyrgający koń, którego przyjaźnie nastawiona księżniczka karmiła kostkami cukru, gdy rycerzyk wprowadzał go do jej stajni. Była przekonana, że nie zrobi jej krzywdy, dopóki nie pierdolnął jej z kopytka i nie odgalopował w siną dal. Rozżalona księżniczka zamknęła się w sezamie z czekoladowymi ścianami i wgryzała się w nie z rozpaczy, aż urosła jej dupa i przestała mieścić się na tronie, więc musiała przestać być księżniczką. 
Płakała i płakała, aż z jej łez powstał potok, który ją okrążył i odgrodził od ludzi fosą smutku. 
Koniec bajki.

… a tam, gdzie kończy się bajka, zaczyna się życie. W tym życiu są mężczyźni, naprzeciwko których nie chcemy stawać, ale wtedy oni stają naprzeciwko nas. Spragnieni pochlebstw przyprowadzają swoje chore ego, żebyśmy karmiły ich uznaniem i podziwem, którym szczerze ich darzymy. Krok po kroku wzbudzają zaufanie, a potem okazuje się, że myślą fiutem, który staje się bronią wymierzoną w kobietę. Z racji tego, że niczego więcej nie potrafią ponad strącanie innych z poziomu godności na dno upokorzenia, uciekają gnani swoimi popędami, nad którymi nie potrafią zapanować. 
Wiem, że moja bajka jest zbyt symboliczna, by mógł ją w pełni zrozumieć ktoś poza mną i… 
ale mam nadzieję, że podsumowanie jasno sformułowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz