Święta mają dla mnie osobiście płytki wymiar - hołduję kulinarnej rozpuście. Mój stosunek wynika z faktu, że nie podzielam doktryny kościoła katolickiego, a pochodzę z katolickiej rodziny, więc... dobrego jedzenia jest w tym okresie full, a choć świąt nie obchodzę, to po prostu uwielbiam kuchnię mojej mamy, a to czas, kiedy mama dużo gotuje, piecze, przyrządza. Z pewnych względów rzadko mam okazję delektować się wytworami jej rąk, a są naprawdę wyśmienite. Jem na zapas, "leniwię" się, a potem noszę to wspomnienie w biodrach :D Wiecie co, tak dobre jedzenie zasługuje na to, by się nim delektować i choćby przez wzgląd na ową rozkosz oświadczam, że to były ostatnie święta, które muszę spalać na macie.
To na pewno były smaczne święta:)
OdpowiedzUsuńNa szczęście siostrzenica zadbała o to żebym zaczęła to spalać zaraz po zjedzeniu xD
Mam podobny stosunek do świat. Z tym, że jedzenie na Boże Narodzenie zdecydowanie bardziej mnie satysfakcjonuje :D :)
OdpowiedzUsuńNominowałam twój blog do nagrody LBA. Więcej informacji znajdziesz tu: http://agart-world.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń